Terzani Tiziano - Koniec jest moim poczatkiem, CZYTADEŁKA, mix ROMANSE 300 stron ów

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
KONIEC JEST MOIM
Łapiesz się, bo sądzą, że zostało mi niewiele czasu. Zrób wszystko, co masz do zrobienia, a ja
postaram się pożyć jeszcze trochę, choćby po to, by zrealizować ten pomysł, o ile się nań
zgodzisz.
POCZĄTKIEM
KONIEC JEST MOIM POCZĄTKIEM
TIZIANO TERZANI
Przełożyła
Iwona Banach
Opracował Folco Terzani
ZYSK IS-KA
/
WYDAWNICTWO
Tytuł oryginału
LA FINE fe IL MIO INIZIO
Copyright © 2006, by Fołco Terzani Copyright © 2010, for the Polish translation by Zysk i S-
ka Wydawnictwo s.j., Poznań
010
? i
Redaktor prowadzący Izabela Troinska
Redakcja Barbara Walicka
Opracowanie graficzne okładki Paulina Radomska-Skierkowska
Projekt graficzny na podstawie pomysłu Janusza Grabiańskiego za zgodą spadkobierców
artysty pC ' ' i 3
Opracowanie techniczne
Mariusz Sobczyński
Zysk i S-ka Wydawnictwo dziękuje Alenowi Loretiemu (www.tizianoterzani.com) za pomoc
w pozyskaniu materiałów na potrzeby tej publikacji
Zdjęcia wykorzystane wewnątrz książki i na 1 stronie okładki pochodzą z archiwum rodziny
Terzanich (jeśli nie zaznaczono inaczej)
Wydanie 1
ISBN 978-83-7506-407-0
Zysk i S-ka Wydawnictwo
ul. Wielka 10,61-774 Poznań
teł. 61 853 27 51,61 853 27 67, faks 61 852 63 26
dział handlowy, tel./faks 61 855 06 90
sklep@zysk.com.pl
www.zysk.com.pl
Orsigna, 12 marca 2004
Najdroższy Folco,
Wiesz, jak nie znoszę rozmawiać przez telefon. Zdajesz sobie sprawę, że teraz, kiedy jestem
słaby, trudno mi napisać parę słów. Dlatego też nie wysyłam długiego listu, tylko chcę w
telegraficznym skrócie donieść Ci o kilku sprawach.
Wprawdzie jestem ogromnie zmęczony, ale za to całkowicie spokojny. Kocham ten dom i
liczę, że już nigdzie nie będę musiał stąd wyjeżdżać. Mam nadzieję, że wkrótce cię zobaczę,
ale oczywiście dopiero wtedy, gdy ukończysz swoją pracę. Kiedy już tu będziesz, wszystko
może cię (nas) zbyt mocno zaabsorbować, z\Vłaszcza jeżeli zgodzisz się na pomysł, nad
którym bardzo długo rozmyślałem. Oto i on: A gdybyśmy usiedli codziennie na godzinkę
obaj razem, ty i ja, ty zadawałbyś mi wszystkie pytania, jakie zawsze chciałeś mi zadać, a ja
opowiadałbym po kolei o wszystkim, co mi leży na sercu? Od historii mojej rodziny po tę
niesamowitą podróż, jaką jest życie. Byłby to dialog między ojcem a synem, bo choć tak
bardzo się od siebie różnimy, jesteśmy do siebie niezwykle podobni. Byłoby to coś w rodzaju
testamentu, książka, z której potem ty zrobiłbyś całość.
Śpiesz się, bo sądzę, że zostało mi niewiele czasu. Zrób wszystko, co masz do zrobienia, a ja
postaram się pożyć jeszcze trochę, choćby po to, by zrealizować ten pomysł, o ile się nań
zgodzisz.
Ściskam cię Ojciec
Kukułka
Folco, Folco, chodź tu szybko! Na kasztanowcu siedzi kukułka! Nie widzę jej, ale słyszę głos
tego ptaka. „Kuku, kuku, wolny od zimy kraj, Ze śpiewem kukułki powrócił na ziemię maj".
Posłuchaj, jak pięknie!
Cóż za radość, synu! Mam sześćdziesiąt sześć lat i ta niezwykła podróż, jaką było moje życie,
dobiega końca. To mój koniec, mimo to nawet teraz, będąc u kresu, nie czuję smutku, wręcz
przeciwnie, nawet mnie to trochę bawi. Jakiś czas temu twoja mama zapytała mnie: „A gdyby
ktoś zadzwonił i powiedział, że odkryto pigułkę, która pozwoliłaby ci przeżyć jeszcze
dziesięć lat, wziąłbyś ją?" Instynktownie odpowiedziałem: „Nie!"
Nie wziąłbym tej pigułki! Nie mam ochoty przeżyć kolejnych dziesięciu lat. Po co? Po to,
żeby znów robić to, co już
raz zrobiłem? Byłem w Himalajach, przygotowałem się na to, by wyruszyć na ten wielki
ocean spokoju, i nie wiem, po co miałbym jeszcze raz wsiadać na łódkę i łowić ryby albo
stawiać żagle. To już mnie nie interesuje. Spójrz na tę łąkę i posłuchaj. Tam kuka kukułka.
Pośród drzew uwijają się setki ptaków - kto wie jakich? Pokrzykują, popiskują, w trawie grają
świerszcze, w,listowiu1zu- mi wiatr. Ten koncert żyje własnym życiem, całkiem niewrażliwy
na to, co się ze mną dzieje, na śmierć, która mnie czeka. Mrówki maszerują uparcie, ptaki
śpiewają swojemu bogu, wieje wiatr.
Cóż za cudowna lekcja. Dlatego jestem spokojny. Od wielu miesięcy czuję wewnętrzną
radość, która promieniuje dookoła mnie. Wydaje mi się, że nigdy nie byłem tak lekki i
szczęśliwy. A jeżeli zapytasz: Jak się czujesz?", odpowiem: „Doskonale!"
Mam wolny umysł i czuję się wprost cudownie, tylko moje ciało męczy się, płacze, zamiera.
Jedyne, co można zrobić, to oddzielić się od niego, zostawić je swojemu losowi, losowi, jaki
czeka rzeczy materialne, które gniją i obracają się w proch. Zrobić to bez lęku, jak
najnaturalniejszą rzecz na świecie. Ponieważ zostało mi niewiele czasu, mam ochotę na
jeszcze jedną, ostatnią rzecz: chciałbym z tobą porozmawiać. Z tobą, który byłeś zarazem
częścią mojego życia i kimś, kto oglądał je z zewnątrz przez trzydzieści pięć, trzydzieści
cztery lata. Ile dokładnie masz lat? Porozmawiać o tej długiej podróży, którą odbyłem, a którą
ty widziałeś z perspektywy dziecka. Zawsze ze mną byłeś, ale doskonale zdaję sobie sprawę,
że nie znasz całego mojego życia.
Tak jak ja w gruncie rzeczy niewiele wiedziałem o życiu mojego ojca i ubolewam teraz, że
nie miałem dość czasu, by z nim o tym porozmawiać.
Folco: A więc, tato, zaakceptowałeś śmierć?
Tiziano: Widzisz, „umieranie" jest czymś, czego chętnie bym uniknął. Wolę indiańskie
wyrażenie, które ty także dobrze znasz: „opuścić ciało". Moim marzeniem jest zniknąć, tak
jakby nie było tego momentu przejściowego. Ostatni etap życia, który nazywamy śmiercią,
nie przeraża mnie, bo jestem na to przygotowany. Wiele o tym myślałem. Nie mówię, że
odczuwałbym to samo, gdybym był w twoim wieku. Myślę o swoich latach. Mam ich
sześćdziesiąt sześć i osiągnąłem wszystko, co pragnąłem osiągnąć, żyłem bardzo intensywnie,
aktywnie, dlatego nie mam żalu. Nie muszę mówić: „Ach, chciałbym mieć jeszcze trochę
czasu, aby zrobić to czy tamto!"
A poza tym .nie boję się dzięki kilku fundamentalnym sprawom, które w
przeszłościzrozumieli wielcy mędrcy. Co tak przeraża nas w śmierci?
Jedyne, co nas przeraża, kiedy stajemy w jej obliczu, to myśl, że w jednej chwili zniknie
wszystko, do czego jesteśmy tak przywiązani. Przede wszystkim ciało. Mamy obsesję na
temat własnego ciała. Człowiek przecież dorasta z tym ciałem, identyfikuje się z nim. Popatrz
na siebie, jesteś młody, silny, masz wspaniałe mięśnie. Och, ja też kiedyś taki byłem. Co
dzień przebiegałem kilka kilometrów, żeby utrzymać się w formie, uprawiałem gimnastykę,
miałem silne nogi, piękne wąsy i kruczoczarne włosy. Byłem przystojnym mężczyzną.
Mówiąc „Tiziano Terzani", każdy myśli o tym ciele. Pusty śmiech!
Popatrz na mnie teraz! Skóra i kości! Jestem wychudzony, mam spuchnięte nogi, brzuch jak
balon. Geometria mojego ciała stanęła na głowie. Kiedyś miałem szerokie ramiona i wąską
talię, teraz mam wąziutkie ramiona, a w pasie jestem jak balon. Dlatego też nie jestem
przywiązany do tego ciała, a zresztą do jakiego ciała? Do ciała, które zmienia się z dnia na
dzień? Które traci włosy? Kuleje? Starzeje się, a w końcu jest krojone na kawałki przez
chirurgów? Nie jesteśmy ciałem. Więc czym jesteśmy? Wierzymy, że jesteśmy wszystkim
tym, co umierając, tak bardzo boimy się stracić. Tożsamość - dziennikarz, adwokat, dyrektor
banku - utożsamiałeś się z tym i myśl, że wszystko to zniknie, że nie będziesz już wielkim
dziennikarzem, świetnym dyrektorem banku, że śmierć ci to wszystko odbierze. To cię po
prostu oburza. Masz rower, samochód, piękny obraz, który kupiłeś za oszczędności całego
życia, pole, domek nad morzem. To wszystko jest twoje! A teraz umrzesz i wszystko stracisz!
Powodem, dla którego tak bardzo boimy się śmierci, jest konieczność rezygnacji ze
wszystkiego, na czym nam tak bardzo zależy, konieczność rezygnacji z posiadania. Z marzeń.
Z tożsamości.
Ja już to zrobiłem. Przez ostatnie lata wszystko to wyrzucałem na śmietnik i nie ma już nic,
do czego byłbym przywiązany. Przecież człowiek nie jest swoim imieniem! Nie jest swoim
zawodem. Nie jest domem, który ma nad morzem. Jeżeli więc nauczy się umierać za życia,
tak jak tego uczyli mędrcy w przeszłości, suń', Grecy, wspaniali ry- szi" z Himalajów, nauczy
się nie rozpoznawać siebie w tych rzeczach, pozna ich ograniczoną, przemijalną, śmieszną,
nietrwałą wartość.
Jeżeli dom, który kupiłeś sobie nad morzem, pewnego dnia zniszczy przypływ - trach! Jeżeli
dziecko, takie jak ty, który
byłeś moim dzieckiem przez tak wiele czasu i o którym myślałem, znosiłem cierpienia i lęki,
wyjdzie z domu i zdarzy mu się nieszczęście - trach! Koniec. Wtedy zrozumiesz, że
niemożliwe, abyś był którąś z tych tak nietrwałych rzeczy. A jeżeli żyjąc, zaczniesz
pojmować, że nie jesteś czymś takim, wtedy powoli porzucisz rzeczy, oderwiesz się od nich.
Porzucisz także i to, co wydaje ci się najdroższe, jak choćby miłość, jaką ja mam dla twojej
matki. Kochałem ją przez czterdzieści siedem lat, odkąd byliśmy razem. I kiedy mówię, że
opuszczam tę miłość, nie chcę powiedzieć, że już jej nie kocham. Chcę powiedzieć, że miłość
nie jest już niewolą, nie jestem już od niej uzależniony, że także od niej się uwolniłem. Ta
miłość to ważna część mojego życia, ale ja nie jestem tą miłością.
Jestem zupełnie czymś iiyiym... albo niczym, ale nie tym. Myśl, że umierając, tracę tę miłość,
ten dom w Orsigna, tracę ciebie i Saskię", tracę swoją tożsamość, ta myśl mnie nie drażni, nie
wywołuje uczucia strachu. Ja już się do tego przyzwyczaiłem.
Ach! Himalaje, samotność, jakiej się doznaje wśród gór! Przyroda i szczęście w nieszczęściu,
które dało mi szansę, bym zastanowił się nad wszystkim, to była wspaniała lekcja!
Inna sprawa, moim zdaniem, podstawowa w życiu człowieka, który dorasta i dojrzewa, co,
jak mam nadzieję, było w jakiś sposób moim udziałem, to stosunek do własnych pragnień.
Pragnienia są czymś, co pobudza do działania. Gdyby Kolumb nie pragnął odkryć nowej
drogi do Indii, nie odkryłby Ameryki.
Postęp ludzkości, który dla wielu jest regresem, cywilizacja, czy może właśnie jej upadek,
wszystko zawdzięczamy
Saskia Terzani - córka autora.
pragnieniom. Wszelkiego rodzaju pragnieniom - od najprostszych cielesnych, kiedy ktoś
pragnie ciała drugiego człowieka.
Nie neguję, że pragnienie jest sprężyną działania. Jest ważne, tworzy bowiem historię
ludzkości, ale dobrze się zastanów, czym są pragnienia, przed którymi nie da się uciec?
Szczególnie teraz, w naszym społeczeństwie, które pcha nas ku pragnieniom, tym najbardziej
banalnym, materialnym, innymi słowy tym z supermarketu. Takie pragnienia są
bezużyteczne, bezsensowne, śmiechu warte. Prawdziwe pragnienia to przede wszystkim
pragnienie bycia sobą. To jedyna rzecz, której można pragnąć, nie zastanawiając się nad
wyborem. Nie chodzi o wybór między dwoma rodzajami pasty do zębów, dwiema kobietami
czy dwoma różnymi samochodami. Prawdziwy wybór to chęć bycia sobą. Jeżeli się
zastanowisz nad swoimi przyzwyczajeniami, a warto, zobaczysz, że te pragnienia są formą
zniewolenia. Bo im więcej pragniesz, tym więcej tworzysz sobie ograniczeń. Pragniesz
czegoś do tego stopnia, że nie myślisz o niczym innym, nie robisz niczego innego, stajesz się
niewolnikiem swojego pragnienia. Kiedy będziesz bardziej dojrzały, doroślejszy, zaczniesz
zdawać sobie z tego sprawę... Śmieje się.
...i zaczniesz śmiać się ze swoich obecnych pragnień, jak i z tych wcześniejszych, zobaczysz,
że one do niczego nie służą, że są równie ulotne, jak samo życie. Wtedy nauczysz się z nich
rezygnować, pozbywać się ich. Nawet z ostatniego pragnienia, które jest udziałem wszystkich
ludzi - z marzenia o długowieczności. Ktoś powie: „Zgoda, nie chcę więcej pieniędzy, nie
chcę sławy, już nic nie chcę kupować, ale dajcie mi tabletkę, która pozwoli mi przeżyć
jeszcze dziesięć lat!"
Także i to pragnienie już nie jest moim udziałem. Po prostu nie jest.
Jestem szczęśliwy, bo lata samotności w chatce w Himalajach nauczyły mnie, że nie mam
czego pragnąć. Potrzebowałem odrobiny wody do picia, która była w źródełku, gdzie
przychodziły zwierzęta. Jadłem ryż i gotowaną na ognisku zieleninę. Czegóż więcej mogłem
pragnąć? Na pewno nie tego, żeby iść do kina na najnowszy film. A cóż mnie on obchodzi?!
Cóż zmienia w moim życiu? Nic, w tym momencie nic.
To, co teraz mnie czeka, to prawdopodobnie coś najdziwniejszego, najciekawszego i zupełnie
nowego. Coś, co jeszcze nigdy mi się nie przydarzyło. Dlatego mówię, że nie chcę już
trzymać się życia pazurami. Poznałem je od zewnątrz i od wewnątrz, widziałem je z każdej
strony, i pragnienia, które by mi przyniosło, już mnie nie interesują. Teraz śmierć jest
naprawdę... Śmieje się.
...czymś nowym, co może mi się zdarzyć. Nigdy jej nie widziałem, nigdy jej nie przeżyłem.
Widziałem jedynie, jak umierają inni. Może się zdarzyć, że po tej drugiej stronie nic nie ma,
że to jakby człowiek po prostu zasnął wieczorem. W rzeczywistości przecież umieramy co
wieczór...
Świadomość, która identyfikuje ludzką istotę z jej ciałem czy imieniem, która sprawia, że
człowiek czegoś pragnie, dzwoni gdzieś, chodzi na spotkania czy do restauracji, ta
świadomość znika, kiedy przychodzi sen! Oczywiście w jakiś sposób istniejąc nadal, bo
przecież śnimy. Ale kto śni?
Kto jest cichym świadkiem marzeń sennych?
Może więc śmierć jest podobna do snu, a może nie istnieje
nic. Zapewniam cię, że nie szykuję się na spotkanie z ubraną na czarno kobietą, dzierżącą
kosę, jak zawsze przedstawiana jest w horrorach.
Czekam na spokój z tak lekkim sercem, jakiego naprawdę jeszcze nigdy nie miałem. Być
może zawdzięczam to kilku faktom, o których ci opowiadałem. Wprawdzie jeszcze nie
umarłem, ale już nauczyłem się po trochu umierać. Zrezygnowałem z pragnień. Na świętej
ziemi Indii poczułdtn to, czego można doznać tylko tam: narodziny i śmierć wielu kolejnych
pokoleń. Pojąłem, że wszystko to, narodziny, życie i śmierć są wspólne dla całej ludzkości.
Dlaczego umieranie ma tak przerażać? Jest to przecież coś, co dotknęło już tylu ludzi.
Miliardy! Miliardy ludzi: Asy- ryjczycy, Babilończycy, Hotentoci - wszyscy przez to przeszli.
Ale kiedy to zaczyna dotyczyć nas samych, strasznie się gubimy.
Tylko dlaczego? To przecież dotyczy wszystkich! Jeśli dobrze się nad tym zastanowić, jest
taka piękna myśl, do której oczywiście doszło już wielu. Ziemia, na której żyjemy, tak
naprawdę stanowi jedno wielkie cmentarzysko. Jest gigantycznym cmentarzem tego, co
kiedyś istniało. Jeśli zaczniemy kopać, wszędzie znajdziemy spopielałe kości i różne ślady
dawnego życia. Wyobrażasz sobie miliardy miliardów istot ludzkich, które zmarły na ziemi?
Wszyscy są tu nadal. Bezustannie depczemy cmentarną ziemię. Choć nekropolie otoczone
wiecznie zielonymi cyprysami uważamy wyłącznie za miejsca boleści, cierpienia i łez, to
przecież ów wielki cmentarz, czyli ziemia, jest przepiękny. Rosną na nim kwiaty, biegają po
nim mrówki i słonie. Śmieje się.
Jeżeli tak na to spojrzysz, stajesz się częścią wszystkiego. I może właśnie życie, ta siła, ta
inteligencja, której możesz przyprawić brodę, by nazwać ją Bogiem, jest tym, czego
nasz rozum nie jest w stanie pojąć, i może jest to właśnie ten Najwyższy Umysł, który
wszystko spaja. Bo co to wszystko utrzymuje w jedności? Idę więc na to spotkanie - czuję, że
powinienem stawić się na nie ubrany odświętnie - z lekkim sercem, z ogromną, niemal
dziennikarską ciekawością, mimo że już od dawna przestałem zajmować się
dziennikarstwem. Tę ciekawość nazywam dziennikarską dla żartu, bo to jest po prostu ludzka
ciekawość, która pyta: „Co tam takiego jest?" To samo się odczuwa, kiedy umiera ojciec.
Pamiętam, że kiedy umarł mój, uderzyło mnie, że oto nadeszła moja kolej. Jak na wojnie:
zawsze jest ktoś przed tobą, na pierwszej linii. W czasie i wojny światowej była pierwsza linia
okopów. Ale zmarł twój ojciec, przed tobą nie ma już nikogo, nie ma pierwszej linii, nie-ma
okopów, teraz twoja kolej. Cóż, nadeszła moja kolej, a kiedy umrę, ty poczujesz się jak na
pierwszej linii frontu.
Ale teraz tu jesteś, przyszedłeś potrzymać mnie za rękę i to pozwala nam rozmawiać o
chłopcu, który urodził się na via Pisana w robotniczej dzielnicy Florencji, a potem poszedł w
świat, wplątany w historię swoich czasów, ocierając się o wojnę w Wietnamie, Chiny, upadek
imperium sowieckiego, aż w końcu dotarł w Himalaje. A teraz czeka tutaj, w swoich małych
Himalajach na tę, jak sądzę, miłą godzinę.
Tak, to jest koniec, ale także początek historii, która jest moim życiem, o którym z
przyjemnością z tobą porozmawiam, abyśmy sprawdzili razem, czy summa summarum był w
nim jakikolwiek sens.
Młodość
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mariusz147.htw.pl
  •